Aktualności

Kolejnym Cichym Bohaterem jest Kasia Kukla

Kolejnym Cichym Bohaterem jest Kasia Kukla

Agnieszkę Korsak i Kasię połączyły działania na rzecz uchodźców. Jednak dopiero teraz udało im się spotkać na żywo.

Agnieszka: 24 lutego był dla wszystkich dniem szoku i niedowierzania. Pamiętasz coś z tego dnia?

Kasia: Gdy się obudziłam, to jak większość ludzi zaczęłam dzień od Facebooka. Zobaczyłam wpis kolegi opiewający w 1 słowo, to na K. Pomyślałam sobie, że pewnie nie chodzi o Ukrainę… a jednak. Sprawdzenie mediów wystarczyło. Oczywiście poszłam do pracy, jak wszyscy Polacy, niemniej co jakiś czas sprawdzałam doniesienia.

Po kilku dniach zauważyłam jednak, że wszyscy weszliśmy w taki poziom stresu, że sobie pierwszej zakazałam sprawdzania informacji. Robiłam to raz dziennie.

Agnieszka: Od razu zaangażowałaś się w działanie?

Kasia: Nie od razu, na pewno nie pierwszego dnia. Ja należę do osób, które muszą mieć wszystko poukładane i nie działam bez planu. Nie do końca wiedziałam co można zrobić, gdzie działać. Szybko przemyślałam temat i zaczęliśmy robić zbiórkę w naszej szkole. Dary przekazaliśmy do jednego z Hoteli, później nawiązałam kontakt z Andrzejem Witkiem i połączyliśmy siły. Andrzej dodał mnie do grupy, gdzie byli wszyscy chętni do działania. Oczywiście zaoferowałam swoją pomoc w innych działaniach i zostałam koordynatorem ds. opiekunek. I doskonale to pamiętam! My się baliśmy czy znajdziemy opiekę, a tutaj…

Agnieszka: Co się wydarzyło?

Kasia: W pewien poniedziałek rozmawiałyśmy o 6:00 rano, że przyjadą dzieci i że wrzucamy post na Facebooka, że każda para rąk do opieki mile widziana. O 7:30 zaczęłam zajęcia i nagle mój telefon się rozdzwonił. Jeszcze rano, to był jeden telefon, 10 minut przerwy i kolejny. A z czasem dzwonił non stop, non stop przez ponad dwa tygonie! Nie wiem jak to się stało, że mój numer telefonu ujrzał światło dziennie. Odzew był niesamowity, w ciągu godziny dostawałam po 200 sms’ów. Z czasem powstała grupa dla opiekunek na whatsup, która pózniej z powodu ogromnej ilości wolontariuszy ( ponad 1000 osob) przeniosła sie na FB i w ten sposób skoordynowaliśmy działania.

Agnieszka: Jak się z tym czułaś?

Kasia: Tłumaczyłam sobie, że muszę wytrzymać tydzień. Jak już będę wiedzieć ile mamy wolontariuszy, jak wygląda ich dostępność czasowa, to już będzie łatwiej wszystko skoordynować.

Agnieszka: Najtrudniejszy moment?

Kasia: Hmmm… nie mogę powiedzieć, że był jeden moment, w którym posypało się wszystko. Natomiast miałam kryzys. Wiesz, jak patrzyłam na Was, że potrzeba psychologa i psycholog znajdował się w 3 minuty, to pojawiała się i presja i takie poczucie, że u mnie to tak nie działa. A z drugiej strony było mnóstwo telefonów z zapytaniem „i jak się mają te dzieci?” Albo „czy dzieci już dotarły?”. Dzwoniły też Panie, które się zaoferowały do opieki i czekały w blokach startowych. Sama wiesz, że gdy pojawiała się informacja, że przyjdzie autokar z dziećmi, to nigdy nie było wiadomo na którą godzinę i czy na pewno.
Ludzie nie wiedzieli, że to wszystko zmienia się z godziny na godzinę jak w kalejdoskopie. My byliśmy przygotowani na to, że wszystko może sie wydarzyć, ale ludzie tego nie rozumieli. Myślę, że i stres i zmęczenie wpłynęły na ogólny zjazd.

Agnieszka: A teraz, gdy patrzysz na to z perspektywy czasu, czy coś się zmieniło w Twoim życiu?

Kasia: Perspektywa się zmieniła. Teraz mam takie podejście, że głową muru nie rozbijesz. Jeśli się nie da, to nie. Spokojniej też podchodzę do rzeczy, które kiedyś wydawały mi się końcem świata, a jednak tym końcem świata nie są.

Agnieszka: Dziękuję Ci Kasiu za rozmowę i spotkanie.

Related Articles